Joanna Haręża: Pewnie od przedszkola już chwalono Panią, że pięknie rysuje…
Olga Lubaszka: Raczej słyszałam, że moje rysunki są beznadziejne, a ja się w ogóle nie staram. Po pierwsze – odkąd pamiętam, aż do dziś, kiedy rysuję, muszę obracać kartką w różne strony – na boki, do góry nogami. W zerówce nauczycielka krzyczała na mnie, dlaczego ciągle to robię, i nawet nie dawała szansy wytłumaczyć, że muszę obracać, bo mi po prostu lepiej wtedy wychodzi rysowanie. Nie było żadnych łagodnych zachęt z jej strony, tylko… przykleiła mi kartkę taśmą klejącą do blatu i kazała się męczyć. Po drugie dostawaliśmy na przykład gotowe kolorowanki, gdzie najważniejsze dla pani było to, żeby żadne dziecko „nie wyjeżdżało za linie”. Kto wyjeżdżał, ten według pani po prostu się nie starał. A ja, jako dziecko z zaburzoną koordynacją wzrokowo-ruchową, nie potrafiłam tego zrobić, więc według pani się nie starałam. Poza tym często rysowałam inaczej niż inne – według pani – grzeczne dzieci. Pewnego razu dostaliśmy wszyscy gotowy szablon, a na nim dzieci bawiące się na śniegu. I wszyscy z grupy pokolorowali różnobarwnie czapeczki, szaliki, ubranka. Śnieżek był u nich lekko błękitny, a niebo niebieściutkie. Ja wzięłam tylko trzy kredki: czarną, czerwoną i pomarańczową. Postacie i śnieg u mnie stały się szaro-czarne, a niebo krwistoczerwone z elementami pomarańczu. Zaniosłam to pani, żeby zapytać, czy ładnie, jak to małe dziecko… A co odpowiedziała nauczycielka… No, niech pani zgadnie…
POLECAMY
JH: Że ohydne…?
OL: Dokładnie tak odpowiedziała: „Co to za ohydna praca! Co to w ogóle jest?!”. Do dziś pamiętam, jak bardzo zrobiło mi się wtedy przykro. Nawet nie dała sobie wytłumaczyć, co ja miałam na myśli,… że kiedy słońce zimą zachodzi, to wszystko ciemnieje i staje się prawie czarne...
Pozostałe 90% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów
- 6 wydań magazynu "Terapia Specjalna"
- Dostęp do wszystkich artykułów w wersji online
- ...i wiele więcej!