Nowe spojrzenie na gotowość dziecka do terapii

Okiem specjalisty

Zrozumienie zachowania dziecka i nowa perspektywa patrzenia na „trudne zachowania” może pomóc zupełnie inaczej spojrzeć na gotowość dziecka do terapii. Okazuje się bowiem, że u podstaw wielu nieakceptowalnych zachowań nie leży celowa zła wola, złośliwość dziecka czy jego kaprys, ale są one reakcją organizmu na stres. Jakie ma to znaczenia dla terapeuty? Olbrzymie. Bo widząc problemowe zachowanie dziecka – bieganie po gabinecie, ciągłe wstawanie z miejsca, fiksowanie się na jakiejś zabawce lub czynności, uciekanie od zadania, brak koncentracji na zadaniu, niesłuchanie, niepatrzenie na terapeutę – nie zastanawiamy się już, jak to przerwać, jak to zmienić, ale raczej – co nam to zachowanie mówi o dziecku. Odpowiedź na to pytanie dostarczy nam wskazówek, jak dalej postępować.

Zachowanie dziecka w reakcji na stres

Zachowanie dziecka może być oddolne, odruchowe, automatyczne, i stanowić reakcję na stres. Tak bywa najczęściej. Tylko czasami bywa odgórne, czyli jest intencjonalne i zaplanowane przez dziecko. Pamiętajmy też, że kontrola impulsów rozwija się u dzieci w wieku trzech i pół roku. Patrzymy więc na maluchy z jeszcze większą troską i uważnością, wysyłamy im sygnały bezpieczeństwa (o tym w dalszej części artykułu), by w ten sposób zmniejszać ich stres, pomóc im się regulować i dać szansę na budowanie gotowości do terapii. 
Pamiętajmy też, że umiejętność posługiwania się myśleniem odgórnym w celu kontrolowania własnych zachowań kształtuje się u dzieci w wyniku rozwoju mózgu oraz ich aktywnego zaangażowania w relacje z opiekunami.
Zachowania dziecka to wierzchołek góry lodowej. Widzimy, co się dzieje, a jeśli znajdziemy odpowiedź na pytanie dlaczego, dostaniemy wskazówki na temat przyczyn takiego zachowania i czynników wyzwalających.
Patrzę wtedy na dziecko i zadaję sobie pytania:"

POLECAMY

"
  • Co ci się przydarzyło?
  • Jak mogę ci pomóc?
     

Jakie Twoje potrzeby są teraz niezaspokojone?

Zdarza się, że na terapię integracji sensorycznej przychodzą dzieci skierowane przez np. logopedów, z informacją, że proszą o wsparcie, bo dziecko nie potrafi wysiedzieć przez minutę na miejscu, nie jest zainteresowane zabawami lub siedzi wystraszone i wtulone w mamę. Popatrzenie na takie dziecko z perspektywy jego potrzeb sensorycznych i emocjonalnych, z uwzględnieniem pobudzenia układu nerwowego, przynosi wskazówki, od czego zacząć, by współpraca w ogóle była możliwa. 
Do gabinetu przychodzi tata z dwuipółlatkiem. Antek jeszcze nie mówi, nie bawi się zabawkami, tylko je rozrzuca, ma trudności, by usiedzieć na miejscu nawet w trakcie posiłku. Jest z nimi ośmiomiesięczny brat chłopca, któremu tata zaczął właśnie zdejmować kurtkę. Antek w tym czasie zobaczył mój telefon, rozpoznał ikonkę YouTube’a, włączył i szukał bajki. Ja byłam zaskoczona, tata zaś z dumą opowiadał, jakiego ma bystrego syna, który sam włącza sobie bajki. Nie widział w tym nic złego, bo opieka nad młodszym synem (był na urlopie tacierzyńskim) zajmowała mu sporo czasu. Antek mógł więc oglądać tyle bajek, ile chciał.
Za to inne zabawy go nie interesowały, osoby zresztą też nie. W sali biegał od ściany do ściany, a próby taty posadzenia go na materacu były bezowocne. Od czego więc zacząć? Od zobaczenia, czego potrzebuje to dziecko. Antek wyraźnie potrzebował pobiegać (po siedzeniu przez pół dnia przy bajce – nic dziwnego). Stwierdziłam więc: „Widzę, że potrzebujesz biegania, to zróbmy zabawę biegową”. Postawiłam na końcu sali dużą pufę i pokazałam mu, jak dobiec do niej i na nią upaść. Na początk...

Pozostałe 90% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów

Co zyskasz, kupując prenumeratę?
  • 6 wydań magazynu "Terapia Specjalna"
  • Dostęp do wszystkich artykułów w wersji online
  • ...i wiele więcej!

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI