Szeroko rozumiana pomoc psychologiczno-pedagogiczna nie polega na bezrefleksyjnym podawaniu dziecku „tabletek” – nie znamy mechanizmu ich działania, ale wiemy, że „na agresję” działa niebieska, a „na nieśmiałość” zielona. A zatem, zanim zaczniemy się zastanawiać nad tym, co trzeba zrobić, najpierw zadajmy sobie pytania: „Dlaczego?” i „Skąd się to wzięło?”. Pytania te są szczególnie zasadne, kiedy dotyczą trudności w sferze regulacji emocji oraz w zakresie funkcjonowania społecznego – nawiązywania i utrzymywania relacji z innymi. Na gruncie niniejszego artykułu chciałabym przedstawić teorię, która bardzo mi pomaga w odpowiadaniu na te pytania. Mam na myśli teorię przywiązania (attachment theory).
Trochę teorii o teorii
Teoria przywiązania – jak można się domyślać na podstawie nazwy – to inaczej teoria więzi. Wyjaśnia ona, w jaki sposób kształtują się wczesne więzi z najważniejszymi osobami w życiu dziecka, a więc z jego opiekunami, szczegółowo opisuje ich „kategorie”, a także podkreśla, jak ogromny wpływ wywiera charakter owych więzi (oraz sam fakt, że w ogóle powstały) na całościowe funkcjonowanie człowieka, również w dorosłości. Twórcą teorii przywiązania był angielski psychiatra i psychoanalityk John Bowlby, a znaczący wkład w jej powstanie miała również psycholog Mary Ainsworth. Bowlby zauważył, że wielu z jego pacjentów (w tym dzieci), którzy we wczesnym dzieciństwie stracili matkę lub doświadczali niewłaściwej opieki rodzicielskiej, w późniejszym okresie życia ujawniali zaburzenia zachowania lub inne zakłócenia funkcjonowania. Spostrzeżenia te, a także fakt, iż ówczesna psychoanaliza lekceważyła znaczenie wczesnej traumy środowiskowej, skłoniły go do pracy nad nową koncepcją. U jej podstaw leży założenie, że potrzeba więzi jest wrodzona, biologiczna, a kieruje nią dążenie do przetrwania i zapewnienia jednostce poczucia bezpieczeństwa.
Nawet nie będąc pedagogami, nauczycielami czy psychologami, wszyscy intuicyjnie czujemy, że relacja z rodzicami lub z osobami pełni...