Wchodzą rodzice z trzylatkiem na rękach, który jest wczepiony w mamę i przerażony. Chłopiec nie patrzy na mnie, podkówka na ustach, nie daje się postawić na podłodze. Mówię do rodziców, aby ściągnęli buty i weszli wszyscy razem do sali. Tak robią i już w środku mama próbuje ściągnąć buty dziecku, które protestuje i płacze. Tłumaczy synkowi, że pani kazała ściągnąć buty, więc trzeba tak zrobić. Płacz narasta, dziecko kopie, a mama dalej, trochę już na siłę, skutecznie ściąga dziecku buty i zakłada skarpety antypoślizgowe. Rodzice zachowują (pozorny) spokój, dziecko nakręca się coraz bardziej. Próbuję odczytać z postawy rodziców ich zachowanie, czy może chcą zrzucić na mnie („pani kazała”) odpowiedzialność za zachowanie dziecka? Nie, zupełnie nie. Oni są raczej zawstydzeni zachowaniem swojego syna. Nie widzą w swoim zachowaniu wpływu na dziecko. Myślę, że mama to typ „grzecznej dziewczynki”, jak „pani kazała”, tak robi, bez uważności na dziecko, na jego potrzeby, na jego stan emocjonalny. Brzmi znajomo?
Czego uczy się wtedy dziecko? Że jego potrzeby nie są ważne, że ważne w tej chwili jest to, co powiedziała pani, a nie jego emocje, że musi „walczyć”, by go zauważono, wysłuchano i zaakceptowano takim, jakie jest. Czy wyrośnie na pewne siebie dziecko, które wierzy w siebie i swoje możliwości? Jeśli nic się nie zmieni, to nie. A zmiana, pamiętajmy, zaczyna się od dorosłego, od tego, czy bierze on odpowiedzialność za swoje traumy z dzieciństwa, czy się z nimi rozprawia, czy rozpoznaje (najpierw u siebie) emocje i odpowiednio reaguje, a w końcu – czy potrafi zarządzać swoim stresem, a nie tylko odruchowo na niego reagować. Czy dorosły wie, jakie aktywności/czynności sprawiają, że rośnie jego energia, a jakie z kolei powodują, że poziom jego energii gwałtownie spada? W zależności od stanu emocjonalnego dorosłego (rodzica/terapeuty) to samo zachowanie dziecka może wywołać zupełnie inną reakcję dorosłego.
Ale najpierw warto, by dorosły zauważył i nazwał swoje emocje, reagował świadomie, a nie odruchowo, p...
Wpływ poczucia bezpieczeństwa dziecka na efekty terapii
Bardzo często do mojego gabinetu trafiają dzieci pełne lęku, wycofane, zestresowane. W takich warunkach terapia nie jest możliwa. Musimy popracować najpierw nad tym obszarem, aby móc przejść do właściwej terapii. Jak to zrobić?