Zastanawiam się, czy osoby czytające ten artykuł są przekonane o potrzebie współpracy z rodzicami?
Zapraszam do wypełnienia quizu „Jak rozumiem współpracę z rodzicami?”
Jako efektywność w egzekwowaniu od rodziców na czas określonych zadań.
„Dobra współpraca”, czyli rodzic nic nie chce i nie marudzi.
Ma być miło i przyjemnie – niech tylko rodzic nie płacze i nie mówi o okropnych sprawach.
Rodzic ma być wielbicielem i piewcą talentu specjalisty i jego skuteczności.
Rodzic ma pozwalać sobie pomagać według pomysłu specjalisty i w ten sposób potwierdzać jego użyteczność i „pomocność”.
Jako utrapienie – bo współpracować trzeba (taki trend), a na pedagogikę się idzie, żeby nie pracować z dorosłymi.
Współpraca pasterza z owieczką – pasterz prowadzi, jak i dokąd uważa za słuszne, a owieczka potulnie kiwa głową i patrzy zachwyconymi oczami.
Jako „zakumplowanie” się – w różnych celach: potwierdzenia swojej „fajności” i „równości”, dodatkowych korzyści.
Rodzic jako potakiwacz – broń Boże żeby miał inne zdanie.
Jako możliwość ponarzekania: „Jak można… (i tu lista jest długa, czego ci rodzice nie mają na sumieniu)” – wiadomo, żeby poczuć się lepiej, bo przecież ja, specjalista, to nic z tych rzeczy, i nigdy w życiu, i taki jestem super…
........................................
(tu miejsce na własne znaczenia współpracy).
Pomimo popularności trendu współpracy z rodzicami nadal bardzo silna, zwłaszcza w szkołach, jest tendencja do ustawiania się „po dwóch stronach barykady”: nauczyciele/specjaliści kontra rodzice.
„Jak współpracować...?”
Myślę, że na początek użyteczne będzie uczciwe odpowiedzenie sobie na „quiz” powyżej, wpisanie własnej wizji współpracy z rodzicami. Odpowiadając, poznamy oczekiwania, jakie mamy wobec rodzica. Często nie jesteśmy ich świadomi. Jeśli rodzic zachowa się niezgodnie z oczekiwaniami, wywoła złość.
Przykład: zaangażowany pedagog ma świetny pomysł na zajęcia i jednocześnie na angażowanie rodzica (czyli „współpracę”) i wpisuje, że uczeń ma na drugi dzień przynieść mąkę i przyprawę korzenną na pierniczki. Jeśli jakiś rodzic (bo głębiej i głęboko niepełnosprawni uczniowie nie są w stanie samodzielnie wykonać tego zadania) nie wywiąże się z tego, to pedagog może odczuwać frustrację i złość. Dzieje się tak, ponieważ nie poczuł, że rodzic docenia jego pracę i starania (a ma takie oczekiwania), czuje się urażony i dużo energii poświęca na rozładowanie tej złości przez narzekanie na „niesolidnego” rodzica wszystkim dookoła, dodając kolejną „cegłę w murze” barykady nauczyciele–rodzice.
Nie jestem przeciwna angażowaniu rodziców w ten sposób. Jednak jeśli nauczyciel wiedziałby, jakiej współpracy oczekuje, mó...
Pozostałe 90% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów
- 6 wydań magazynu "Terapia Specjalna"
- Dostęp do wszystkich artykułów w wersji online
- ...i wiele więcej!