We wrześniu minionego roku uczestniczka obozu dla rodziców dzieci z niepełnosprawnościami, organizowanego u mnie na działce w ramach akcji „SPA dla mam”, podesłała mi informację:
„Poszukiwany nauczyciel oligofrenopedagog lub pedagog specjalny dla nastolatka z rdzeniowym zanikiem mięśni (spinal muscular atrophy, SMA), nielubiącego szkoły i nauki, wielbiciela ostrej muzyki, horrorów i motocykli”.
Poczułam, po nowych wakacyjnych doświadczeniach, że pora zmierzyć się z wyzwaniem.
Na co dzień pracuję z dziećmi i nastolatkami ze spektrum zaburzeń autystycznych (ang. autism spectrum disorder, ASD). Wielu z nich system edukacji skutecznie zniechęcił do nauki i pozbawił ich wiary we własne siły. Moją rolą było im tę wiarę przywracać i włączać ich do systemu edukacji. Jednak nigdy nie pracowałam z dzieckiem, ani dorosłym z niepełnosprawnością ruchową. Skontaktowałam się z dyrekcją szkoły i rodzicami chłopca, żeby porozmawiać o tym, co jako pedagog i arteterapeuta mogę im zaproponować. Poznałam Panią dyrektor szkoły Szymka, wspaniałą osobę, skupioną na potrzebach podopiecznych i tym, co dla nich najlepsze. Dała mi zielone światło do pracy.
Przypadek Szymka
Szymek okazał się inteligentnym, pogodnym czternastolatkiem z rdzeniowym zanikiem mięśni typu I. Oddycha z pomocą respiratora, wymaga odsysania gromadzącej się wydzieliny z płuc i nosa oraz śliny. Karmiony jest przez PEG – gastrostomię, czyli rurkę, którą podaje się pożywienie bezpośrednio do żołądka. Nie jest w stanie poruszać się samodzielnie. Zajmuje pozycję leżącą, w ciągu dnia na kanapie w salonie. Otoczony jest sprzętem medycznym, niezbędnym mu do życia, i miłością rodziny. Szymon obowiązek szkolny realizuje w ramach nauczania indywidualnego w miejscu zamieszkania. Znacznie ogranicza to jego kontakty społeczne, w tym relacje z rówieśnikami.
Okazało się, że chłopiec mówi, dość niewyraźnie, lecz zrozumiale dla osób, które regularnie z nim przebywają. Poza aparatem artykulacyjnym, jedynym dostępnym dla niego ruchem jest ruch oczami. Umiejętność ta umożliwia mu obsługę komputera przez urządzenie do sterowania wzrokiem – Tobii. Zastępuje ono standardową klawiaturę oraz myszkę, pozwalając na obsługę laptopa wyłącznie za pomocą oczu. Umożliwia obsługę Internetu, pracę w edytorze tekstu, a także, o czym przekonałam się razem z Szymkiem, obsługę programów graficznych typu Photoshop. To dzięki tej małej kamerce możliwa jest samodzielna praca chłopca, oparta na kartach pracy przygotowywanych przez nauczycieli w wersji elektronicznej. Szymon pracuje w edytorze Word, na klawiaturze ekranowej (standardowej z systemu Windows). Potrafi zapisać dłuższe teksty oraz działania. Uzupełnia schematy, mapy, diagramy, krzyżówki. Samodzielnie korzysta z podręczników w wersji PDF. Jest to ogromna zasługa nauczycielki Szymka, prowadzącej go od początku edukacji szkolnej, specjalistki od alternatywnych technik komunikacyjnych, która od lat umożliwia dzieciom z niepełnosprawnościami włączenie się do społeczeństwa i komunikacji.
To dzięki niej Szymon samodzielnie odrabia prace domowe i jest w stanie przygotować się do zajęć.
W ramach godzin z Szymkiem przydzielono mi biologię, geografię, angielski, plastykę i godzinę historii, którą po wspólnych uzgodnieniach z dyrekcją, rodzicami i pierwszą nauczycielką zamieniłyśmy na historię sztuki. Uznałyśmy, że godzina historii realizowana z głównym nauczycielem jest wystarczająca, a uzupełnienie jej historią sztuki poszerzy horyzonty chłopca.
Po zapoznaniu się z dokumentacją IPET (czyli indywidualnego programu edukacyjno-terapeutycznego) oraz po rozmowie z mamą i główną nauczycielką stwierdziłam, że skupię się w szczególności na dwóch celach edukacyjnych: rozwijaniu sprawności myślenia przyczynowo-skutkowego oraz rozwijaniu umiejętności krytycznego myślenia, kluczowego w czasach, gdy wiedza jest na wyciągnięcie ręki, tylko trzeba wiedzieć, gdzie jej szukać, a co odrzucić.
Z celów terapeutycznych za najważniejsze uznałam dążenie chłopca do niezależności w myśleniu i działaniu, rozwijanie poczucia własnej wartości oraz umiejętność budowania relacji towarzyskich, a przede wszystkim to, żeby zobaczył sens nauki i samorozwoju – czyli odnalazł motywację wewnętrzną.
Motywacja
Szymkowi brakowało motywacji do nauki. Większość ocen końcowych w piątej klasie, którą na prośbę nauczycieli i rodziców Szymek teraz powtarzał, stanowiły oceny dostateczne, z powtarzającą się jak mantra adnotacją „niska motywacja do nauki”. W przypadku mojej pracy z uczniami z ASD dość szybko udawało mi się przekierowywać motywację związaną z ich specjalistycznymi zainteresowaniami na obszary, które aktualnie wymagały naszej pracy. W tym przypadku konieczne było znalezienie dziedziny, która na tyle zainteresowałaby chłopca, aby ten był gotów aktywnie w niej działać. Okazało się, że świat gier komputerowych, z którego często korzystam w pracy nauczyciela-terapeuty, nie pomoże mi tym razem. Szymon nie był aktywnym graczem. Był obserwatorem rozgrywek starszego brata. Aktywnie komentował to, co się dzieje na ekranie, kibicował, ale sam nie grał. Rodzice opowiadali mi o próbach instalacji specjalnej nakładki umożliwiającej Szymkowi granie w Minecrafta na jego laptopie, ale z jakiś powodów chłopiec nie robił tego samodzielnie. Zaczęłam więc szukać innego sposobu.
Geografia
Jako nauczyciel byłam w dobrej sytuacji, ponieważ Szymon drugi raz przerabiał program klasy piątej. Nie czułam się związana podstawą programową i mogłam wyjść poza nią. Podręcznik był dla nas tylko dodatkową pomocą ułatwiającą uporządkowanie wiedzy. Pracowaliśmy z pomocą Encyklopedii Edukacyjnej wydawnictwa Oxford, a zamiast pracy na tradycyjnych mapach nauczyłam chłopca obsługi internetowej mapy Ventusky.com oraz zaznajomiłam go ze stronami umożliwiającymi obserwację klimatu, np. earthobservatory.nasa.gov.
Zamiast uczyć Szymka, gdzie znajdują się poszczególne strefy klimatyczne, uruchamialiśmy mapę, podawałam mu opis, a on obserwując roczną amplitudę temperatur, wilgotność powietrza i częstotliwość opadów sam dochodził do tego, gdzie one są. W podobny sposób porównywaliśmy i szukaliśmy stref krajobrazowych. Nie jestem z wykształcenia geografem, więc na wiele pytań chłopca nie potrafiłam odpowiedzieć i często lekcje kończyliśmy pytaniami zostawionymi bez odpowiedzi. Dzięki temu Szymon zaczął samodzielnie zgłębiać poruszone podczas lekcji zagadnienia i dzielić się ze mną mailowo swoimi odkryciami.
Tym, co najbardziej zainteresowało chłopca na mapach Ventusky, było obserwowanie tworzących się cyklonów tropikalnych. Szymon poza godzinami lekcyjnymi badał mapę i starał się przewidywać kierunek podążania huraganu. Postanowiłam podążyć za jego nowym zainteresowaniem i uzbrojona w podręcznik Podstawy meteorologii i klimatologii autorstwa Urszuli Kossakowskiej-Cezak razem z chłopcem zaczęłam uczyć się podstaw meteorologii. Okazało się to doskonałą motywacją dla mojego ucznia. Szybko skończyliśmy to, co zostało nam do przerobienia z podręcznika, żeby zająć się tym, co sprawiało mu największą przyjemność – obserwacji i analizie pogody na mapie.
Dodatkowo, na koniec przerobionego działu, poprosiłam Szymona, aby samodzielnie stworzył test egzaminujący wiedzę (w programie Scratch). Efekt pracy był rewelacyjny. Nie miałam wątpliwości, że w ten sposób przerobiony materiał utrwalił on w 100%. Na koniec roku szkolnego zamierzam użyć tego testu, oczywiście za pozwoleniem chłopca, do sprawdzania wiedzy moich pozostałych podopiecznych. Chcę, żeby Szymek wiedział, że to, co potrafi zrobić, przydaje się nie tylko jemu do zaliczenia przedmiotu, ale pomaga też innym w nauce.
Plastyka
Dotychczasowa nauka plastyki oparta była wyłącznie na podręczniku z tego przedmiotu dla poszczególnych klas. Postanowiłam zaktywizować chłopca i przejść do zajęć praktycznych. Znaleźliśmy darmowy, dostępny w Internecie program graficzny Gimp 2.10.2 – odpowiednik popularnego Photoshopa i rozpoczęliśmy wspólną naukę. Uczyliśmy się pracy na warstwach, wycinania, kopiowania. Popełnialiśmy błędy i szukaliśmy rozwiązań. Tworzyliśmy kolaż i abstrakcje. Szymon okazał się nieprawdopodobnie cierpliwym uczniem. Pracowaliśmy między innymi nad ulubionym obrazem chłopca „Ogród rozkoszy ziemskich” Hieronima Boscha, wycinając z niego postacie Adama i Ewy oraz ptaki. Czy próbowali Państwo kiedyś wycinać precyzyjnie postać w którymś z programów graficznych tego typu? Jeśli tak, to spróbujcie sobie wyobrazić, że robicie to wyłącznie przy użyciu ruchów gałek ocznych. Wydaje się to wręcz niewykonalne. A jednak Szymek cierpliwie, krok po kroku wycinał, wymazywał, poprawiał, cofał i osiągał upragniony cel. Zajmowało to dużo czasu, ale wiązało się z ogromną satysfakcją z samodzielnie wykonanej pracy. Czasami, gdy zdarzało się, że pracowaliśmy w dniu, w którym Szymek miał również inne lekcje, jego oczy były bardzo zmęczone. W takich sytuacjach proponowałam, żebyśmy przerwali i zajęli się innym zadaniem, ale Szymek nigdy nie odpuszczał.
Któregoś dnia, gdy chłopiec porządkował biologiczne sketchnotki (notatki wizualne ułatwiające utrwalenie przerobionego materiału), zatrzymaliśmy się na karcie o wirusach. Śmialiśmy się, że brakuje tego z koroną, a Szymek uznał, że warto go dodać do naszej karty. Postanowiłam pójść krok dalej i nauczyć chłopca robienia animacji poklatkowej. I znów zaangażowanie ucznia przerosło moje oczekiwania. Powstał krótki, zabawny filmik będący ilustracją tego, co koronawirus robi z gospodarką państwową. Cały pomysł i wykonanie były autorstwa Szymka.
Poza pracą na komputerze zrobiłam w ramach zajęć z plastyki gipsowy odcisk rąk Szymka. Rzadko kiedy widzi on swoje dłonie, schowane przed zimnem pod kocem i chciałam je dla niego utrwalić. Stanowią one teraz ekstrawagancką dekorację salonu, w którym Szymek spędza cały dzień.
Biologia
Nie ukrywam, że nauczanie biologii sprawiło mi największą przyjemność. Jest to przedmiot, do nauki którego nie potrzebujemy komputera. Na lekcje, ku udawanemu przerażeniu rodziców, znosiłam liście, kwiaty, mchy i porosty. Starałam się, żeby Szymek mógł jak najwięcej zobaczyć na własne oczy i jak najwięcej poczuć swoimi dłońmi. Rozgrzebaliśmy moją doniczkową paprotkę, żeby obejrzeć i podotykać jej kłącza i korzenie. Namaczaliśmy, a potem suszyliśmy szyszki, żeby zaobserwować, jak reagują na wilgoć i czego potrzebują, aby uwolnić nasiona. Oglądaliśmy nazbierane w lesie porosty i analizowaliśmy, na jakie zanieczyszczenie środowiska wskazują, oskubywaliśmy mchy i ustalaliśmy, jaki konkretny gatunek rośnie w okolicach mojego domu.
Gdy przerabialiśmy komórki zwierzęce i roślinne, odkryłam świetną aplikację Quiver do pokazywania modeli 3D. Dzięki niej mogłam pokolorować nasz rysunek według wskazań Szymka, ożywić go i pokazać mu go z każdej strony.
Nie uczyliśmy się z podręcznika, tylko z encyklopedii na poziomie liceum. Dopiero, gdy zgłębiliśmy dany temat, zaglądaliśmy do podręcznika szkolnego, ale już jako eksperci i tylko po to, żeby sprawdzić, czy nie znajdziemy tam jakiegoś błędu. Czasem, ku uciesze ucznia, udało nam się znaleźć kilka pomyłek. Od samego początku uczyłam Szymka, że nauka jest pełna błędów popełnianych w drodze do prawdy i każdy, kto szuka odpowiedzi na nurtujące go pytania, może je robić. Całe szczęście, że kładłam na to nacisk, bo któregoś dnia sama podczas zajęć się pomyliłam. Z wykształcenia jestem historykiem sztuki, więc Szymek ze zrozumieniem podszedł do mojej niewiedzy w zakresie narastania słojów w drzewie, a tata chłopca szybko uzupełnił naszą wiedzę.
Czasami zdarzało się, że nie znajdywaliśmy ani w podręcznikach, ani w Internecie odpowiedzi na pojawiające się podczas zajęć pytania. Dzwoniłam wtedy do siostry – weterynarza, która rozjaśniała nam sytuację. Pokazywałam tym samym chłopcu, że dobrze jest szukać odpowiedzi u specjalistów oraz warto pytać i drążyć.
Gdy na koniec semestru poprosiłam Szymka o wystawienie sobie ocen na podstawie zaangażowania w dany przedmiot, postępów poczynionych przez 5 miesięcy pracy i czasu poświęconego nauce, okazało się, że najwyższe noty przyznał sobie właśnie w dziedzinie biologii.
Angielski
Wśród przedmiotów, których miałam uczyć Szymka, pojawił się też język angielski. Budziło to moje największe obawy. Mój akcent jest fatalny, a znajomość angielskiego po latach spadła do poziomu komunikatywnego. Stopniowo, powolutku realizowaliśmy program klasy piątej. Do każdego tematu przygotowywałam karty pracy z pomocą strony liveworksheets.com i ćwiczenia interaktywne ze strony agendaweb.org. Starałam się, żeby osłuchał się z językiem, więc zgrałam dla niego anglojęzyczny audiobook. Szymonowi brakowało jednak słownictwa i systemu umożliwiającego regularne powtórki i ćwiczenia. Założyliśmy więc mnie i jemu konto na platformie Duolingo. Miałam nadzieję, że uda mi się zmotywować go do regularnych ćwiczeń. Nie lubię zadawać prac domowych, dlatego moim marzeniem było, żeby zaczął systematyczną pracę sam. Nie było to jednak takie proste. Próbowałam zachęcić go, motywując pracą własną i innych. Założyłam na wspomnianej platformie klasę, pod którą podpięłam moich synów, innych uczniów i Szymka, żeby widoczne postępy grupy i zbierane punkty motywowały go do działań. Bezskutecznie.
Gdy nasze regularne spotkania zostały przerwane przez epidemię koronawirusa, wpadłam na jeszcze jeden pomysł. W pracy z Szymkiem, poza zapaleniem go do samorozwoju, zależało mi na stopniowym przekazywaniu mu odpowiedzialności za własną edukację. Mam świadomość, że nie da się tego zrobić w ciągu kilku miesięcy pracy, ale można przygotować grunt. Jestem przeciwniczką negatywnych ocen i za najskuteczniejszą motywację uznaję motywację pozytywną. I choć w mojej pracy staram się unikać ocen innych niż opisowe, postanowiłam wykorzystać wzmocnienie pod postacią szóstki. Ustaliłam z Szymkiem, że jeśli podczas trwania epidemii będzie regularnie ćwiczył angielski – chociaż 10 minut dziennie – to za rzetelną pracę otrzyma ode mnie szóstkę na koniec semestru. Minął ponad miesiąc od naszych ustaleń i Szymek dotrzymuje umowy. Zanim napisałam ostatnie zdanie, weszłam sprawdzić jego konto na Duolingo i zobaczyłam, że dziś zdobył kolejne punkty. Nie przypominam mu o nauce, nie robią tego jego rodzice. Wziął odpowiedzialność za swoją naukę angielskiego. Trzymajcie ze mną kciuki, żeby dotrwał do końca semestru. Nie mam pewności, które z nas bardziej marzy o tej szóstce.
Historia sztuki
Nauczanie Szymka historii sztuki pokazało mi, jak trudno czasem wyjść z własnych ograniczeń i schematycznego myślenia. Przez jakiś czas, kilkanaście lat temu wykładałam historię sztuki europejskiej na jednej z prywatnych warszawskich uczelni. Wykład jest formą podającą wiedzę, dającą odpowiedzi na pytania, których uczeń często jeszcze nie zdążył postawić. Szymon z prawdziwą przyjemnością słuchał moich monologów. Wędrowaliśmy przez wieki, analizowałam dla niego symbolikę obrazów, relaksował się i odpoczywał. Ale niewiele z tego zapamiętywał. Początkowo nie rozumiałam, dlaczego tak się dzieje. Przecież słuchał uważnie.
Prawdziwa nauka zaczyna się od pytania. Byłam świetnym, motywującym nauczycielem biologii i geografii, bo nie znałam odpowiedzi na większość pytań. Gdy musieliśmy razem ich poszukiwać, Szymek czuł się odpowiedzialny za wynik naszej umysłowej wędrówki, i dzięki temu to, do czego samodzielnie doszedł, zostawało w jego głowie.
Gdy to zrozumiałam, znowu ruszyłam za Szymkiem, nie wyprzedzając go bez potrzeby. Okazało się, że z historii sztuki najbardziej interesuje go architektura. Poleciłam mu książkę Wilfreda Kocha Style w architekturze, którą już po chwili znalazł w formie pdf i ściągnął na swój komputer. Gdy uda mi się go namówić w końcu na samodzielną wyprawę w świat gry Minecraft, będzie tam na niego czekać kilka perełek architektonicznych, które pomogą mu utrwalić zdobytą wiedzę.
Ponieważ Szymon bardzo zaangażował się w pracę w programach graficznych oraz w tworzenie animacji poklatkowej, pokazałam mu, skąd może legalnie i najlepszej rozdzielczości ściągać interesujące go zdjęcia rzeźb i obrazów. Nauczył się sprawnie poruszać po stronach europejskich muzeów i zapoznał ze stroną Arts & Culture Google, którą gorąco polecam.
Teraz Szymon pracuje nad projektem-animacją „Ideał kobiecości w ciągu wieków”. Z wrodzonym dla siebie przewrotnym humorem, jako główną bohaterkę wędrówki przez epoki, wybrał Wenus z Willendorfu, figurkę z epoki paleolitu. Na razie odwiedziła ona tancerki z egipskiego grobowca Nebamuna, które wodzą za nią czujnie oczami.
Co ciekawe, mam wrażenie, że im więcej czasu poświęcamy z Szymkiem na pracę twórczą, tym z coraz większą łatwością rozwiązuje problemy spoza dziedziny sztuki. Poprawia się jego giętkość myślenia, zaczyna znajdywać nowe rozwiązania w sytuacjach problemowych. Zdobywa samodzielność umysłową, przestaje być bierny i zależny, wyraża gotowość do zadań opartych na jego osobistej aktywności.
Relacje towarzyskie
Jak już wcześniej wspomniałam, kontakt Szymona z ludźmi spoza rodziny oraz nauczycielami był z przyczyn oczywistych mocno ograniczony. Chłopiec nie był przyzwyczajony do inicjowania rozmów, także tych internetowych na „czacie”. Posiadał konto na jednej z popularnych platform społecznościowych, ale praktycznie z niego nie korzystał. Jedynie biernie odbierał informacje wyświetlane tam przez najbliższych.
Stopniowo, gdy podczas zajęć z geografii chłopiec odkrywał interesujące go obszary, coraz częściej zdarzało się, że wysyłał do mnie mailowo wiadomość o swoim nowym odkryciu: tworzących się aktualnie cyklonach, link do wysp, gdzie zmiana czasu robi naprawdę duże wrażenie, lub o nowych funkcjach wprowadzonych przez program Ventusky.
Kolejnym krokiem było wykorzystanie przeze mnie zainteresowania Szymka podstawami programowania. Zaproponowałam mu spotkanie z programującym w Scratchu rówieśnikiem. Chłopcy spotkali się dwa razy na lekcji i raz na graniu w gry wideo (Szymon podczas grania obserwował i komentował rozgrywkę kolegi). Niestety, nie zawsze wszystko idzie tak, jak sobie zaplanujemy i na razie do zintensyfikowania relacji między chłopcami nie doszło. Z odsieczą przyszła mi dopiero popularna gra młodzieżowa Minecraft. Zaproponowałam zajęcia z tworzenia modów – czyli programowania własnych rozszerzeń do gry, prowadzonych przez innego, zainteresowanego dzieleniem się wiedzą nastolatka. Tym razem się udało. Współpraca chłopców układa się bardzo dobrze, przynosząc satysfakcje obu stronom. Szymon pisze wiadomości do Arka, w których uzgadniają, jakie ulepszenia stworzą na następnym spotkaniu. Na razie relacja ogranicza się do rozmów dotyczących samych zajęć z Minecrafta, ale jestem dobrej myśli i liczę na dalszy rozwój relacji między nastolatkami.
Zakończenie
Co w takim razie jest najważniejsze w nauczaniu dziecka z rdzeniowym zanikiem mięśni? Myślę, że to samo co w nauczaniu wszystkich dzieci i dorosłych, czyli:
- Rozbudzenie pasji i ciekawości. Młodego człowieka zainteresowanego jakimś tematem nie trzeba zachęcać do pogłębiania wiedzy. On chce się uczyć dla siebie samego. Nie dla ocen, nie dla rodziców, tylko dla własnej satysfakcji.
- Błędy i niepewność. Błędy są wspaniałym punktem wyjścia do poszukiwań i mogą być motorem do nauki. Najważniejsze to umieć je wykorzystać, nie oceniać potknięć ucznia, wspólnie szukać pomyłek w książkach, podręcznikach, analizować historię błędów tak jak my to zrobiliśmy np. w klasyfikacji organizmów żywych i nie bać się samemu, jako nauczycielowi, popełniania błędów. Nie wstydźmy się niewiedzy – moich uczniów uczę,
- że nie ma ludzi nieomylnych i że ja też popełniam błędy. Ważne jest, aby odkryty błąd poprawić, poszukać prawdy i się nie bać. Pozwólmy dziecku na własne próby dotarcia do rozwiązania. Szymek wiele razy mnie zaskoczył, szczególnie w upraszczaniu procedur do zadań zlecanych mu w Scratchu lub Gimpie. Może o tym jeszcze nie wie, ale dzięki niemu przez minione 7 miesięcy nauczyłam się wielu nowych umiejętności i ciągle się uczę.
- Zmiana „obowiązku szkolnego” na „prawo do nauki”. My nauczyciele możemy sprawić, że codzienne lekcje będą tym, na co dziecko unieruchomione w domu będzie czekać z niecierpliwością. Bądźmy mentorami, towarzyszami w edukacji, a nie nadzorcami. W pracy z uczniem jeden na jeden jest to jak najbardziej możliwe.
- Rozwijanie pewności siebie i poczucia własnej wartości. Uczmy, bazując na talentach dziecka. Szymon ma świetną pamięć wzrokową, po jednej lekcji programowania potrafi odtworzyć procedurę, co dla mnie jest nie lada wyzwaniem. Chcę, żeby był w tym jeszcze lepszy, lepszy ode mnie i od rówieśników. W chwili, w której piszę te słowa, potrafi stworzyć nowe struktury i biomy w popularnej grze młodzieżowej, czyli w tym zakresie jego umiejętności przewyższają umiejętności większości jego równolatków, a także jego starszego brata. Kiedy programuje, jest wytrwały i zdeterminowany. To może być punkt wyjścia do budowy poczucia własnej wartości chłopca.
Nic nie daje większej satysfakcji niż rozwijanie własnego talentu i oferowanie innym ludziom swoich unikalnych zdolności. Szymon ma rewelacyjne poczucie humoru i determinację do nauki tego, co on uważa za potrzebne. Nie wiem, w jakim kierunku pójdziemy dalej, ale wiem, że tak jak niejedno dziecko, niesie w sobie ogromny potencjał i ma wiele do zaoferowania światu.
Życzę Wam, żebyście znaleźli w sobie odwagę podążyć za takimi dziećmi jak Szymek. Żeby ich niepełnosprawność nie zasłoniła Wam potencjału, który w sobie mają, żebyście usłyszeli ich marzenia i żeby otworzyły w Was takie pokłady kreatywności, jakie otworzył we mnie mój uczeń.